historia

Czy wiesz, jak wyglądały wilkołaskie wesela? Tak bawiono się kilkadziesiąt lat temu! [ZDJĘCIA]

2023-08-08 15:18

Marzeniem większości zakochanych par od stuleci było powiedzenie sobie sakramentalnego „tak”. Nie inaczej było w Wilkołazach. Wiemy, jak 80 lat temu wyglądała zabawa weselna, a nawet jak wyglądały młode pary.

Spis treści

  1. Wilkołaskie wesela bez miłości?
  2. Kto drużbował na wilkołaskich weselach?
  3. Co jedzono na wilkołaskich weselach?
  4. Wilkołaskie wesele miało dwie części
  5. Na weselu wilkołaskim było dużo łez
  6. Tak wyglądało wilkołaskie wesele
  7. Po wilkołaskim weselu poprawiny… z własnym prowiantem
  8. Wilkołaskie wesele – dzień trzeci

Wilkołaskie wesela bez miłości?

Pary stające na ślubnym kobiercu jeszcze w latach 30. zeszłego stulecia nie zawsze spotykały się tam z powodów sercowych. Często, żeby nie powiedzieć: zazwyczaj, u wybranka lub wybranki liczyły się przede wszystkim względy finansowe. A o tych najwięcej do powiedzenia mieli rodzice, dlatego najczęściej oni, nie strzały Amora, stali za połączeniem dwóch osób. Normalną praktyką były spotkania przedślubne, w których ustalali ze sobą, jak wysoki będzie posag panny młodej. Z biegiem lat jednak rozum rodziców zaczął ustępować sercu zakochanych, którzy decyzję o włożeniu obrączki na palec podejmowali samodzielnie.

Kto drużbował na wilkołaskich weselach?

Ale zatrzymajmy się na czasach, kiedy decyzja o ślubie zależała głównie od rodziców. Narzeczeni mimo wszystko mieli coś do powiedzenia i mogli wybrać drużbów i druhny. Każde z nich wybierało dwie osoby tej samej płci – przyszły mąż dwóch mężczyzn i przyszła żona dwie kobiety. Niespełna pół miesiąca przed datą ślubu w ich towarzystwie i eleganckich ubraniach odwiedzali rodzinę i znajomych, zapraszając na ślub. W dalsze podróże wyruszano wozem zaprzężonym w parę dorodnych koni, przybranych w kolorowe papierowe wstążki i kokardy. To w połączeniu z szybkim tempem jazdy gwarantowało zwykle wzbudzanie zainteresowania u mijanych osób, co zresztą było intencją narzeczonych.

Co jedzono na wilkołaskich weselach?

Imprezy były dość duże, średnio brało w nich udział 250 osób. Zapraszana była prawie cała wieś. Stąd nie dziwi ogrom potrzebnego jedzenia. Bliskość wesela można było poznać po tym, że rodzice narzeczonych robili świniobicie – przygotowywali zwykle dwie świnie, poza tym zabijali cielę lub jałówkę. Z tego powstały mięsne kompozycje: kiełbasy, szynki, kaszanki, salcesony, wędzone boczki. Nie mogło się też obyć bez alkoholu – na stołach stawiano przynajmniej 50-70 butelek i kilkanaście antałków piwa. W kulinarnych przygotowaniach pomagał zwykle zawodowy masarz, kucharka i sąsiadki. Poza stołami na weselu ważna jest podłoga – regułą było układanie przy domu specjalnej podłogi dla tańczących.

Wilkołaskie wesele miało dwie części

Pierwsza część była krótsza i odbywała się u pana młodego, brali udział goście pana młodego. Byli częstowani zakąskami, wódką i piwem. Akompaniowała im popularna w okolicznych gminach orkiestra dęta, najczęściej pochodząca z Grabiny. Kiedy ta część się kończyła (ok. godz. 11), pan młody w orszaku drużbów, gości i muzyków ruszał do panny młodej. Tempo ich podróży – pieszej lub wozami w zależności od odległości – wyznaczały przygrywane winczyny. U progu domu na spotkanie oblubieńca wychodziła panna młoda, choć ta wersja na przestrzeni czasów się zmieniała. Wcześniej chowała się w gospodarstwie, a pan młody musiał jej szukać. Czasem przed ślubem, gdy panna młoda mieszkała daleko, państwo młodzi symbolicznie myli się w jednej wodzie – najpierw ona, później on. Następnie druhny pomagały ubrać się pannie młodej i wyruszano do kościoła.

Na weselu wilkołaskim było dużo łez

Najbardziej wzruszającą chwilą były tzw. przeprosiny: na ławie zasiadali rodzice naturalni i chrzestni nowożeńców, babki i dziadkowie albo także dalsza rodzina. Przy wtórze bardzo smutnej muzyki młodzi podchodzili do każdej osoby, całowali je z przejęciem w prawą rękę, w zamian dostając znak krzyża na czole. Miało to być podziękowanie za wychowanie, przygotowanie wesela i udzielone błogosławieństwo. Następnie orszak wyruszał do kościoła – na jego końcu szła para, która w niedługim czasie sama zamierzała wziąć ślub. Powracającą z kościoła młodą parę witano przed domem weselnym chlebem i solą i składano jej życzenia.

Tak wyglądało wilkołaskie wesele

Po ślubie był obiad, a po obiedzie były tańce, które zaczynała para młoda. Miała dla siebie tylko jeden utwór, bo później zarówno do młodej, jak i do młodego podchodziły zaproszone osoby. Tańczono przeważnie polki, oberki i walce. Około godziny 21 przerywano taniec i wybijała pora oczepin: młoda para siadała za stołem z ciastami – sernikami, miodownikami, makowcami i kruchymi ciastkami – a także doskonałą wódką, zwykle na miodzie lub na wiśniach. Obok tych smakołyków stał talerz, przeznaczony na datki pieniężne. Z kolei dwie starsze kobiety zdejmowały młodej pannie welon z głowy, nakładając jej czepek. W tym czasie orkiestra grała sentymentalne długie utwory, w tym tradycyjnego „chmielą”. Melodię „chmielą” podchwytywali obecni i cała izba śpiewała. Panna młoda wzruszała się i popłakiwała, czym zarażały się liczne gościnie.

Wtedy przychodził moment składania podarunków: goście i gościnie podchodzili pojedynczo do stołu, kładli na talerz pieniądze, a obok prezenty rzeczowe, wśród których najczęściej była bielizna osobista i pościelowa, naczynia kuchenne, zastawa stołowa. Młoda para powstawała i dziękowała za podarek, młoda całowała kobiety i dziewczęta, a młody całował w rękę starsze kobiety, a pozostałym podawał tylko rękę. Łączna wartość przekazanych prezentów nie pokrywała koszty wesela zaledwie w części.

Po oczepinach panna młoda zdejmowała ślubną suknię i nakładała zwykłą, świąteczną. Młodzi udawali się na miejsce zabaw, gdzie tańce trwały do późnej nocy, czasem aż do rana.

Po wilkołaskim weselu poprawiny… z własnym prowiantem

Poprawiny odbywały się w pierwszą niedzielę po weselu, a udział w nich brali głównie starsi goście i gościnie, bez młodzieży. Zdarzało się, że odbywały się dwie uroczystości – oddzielnie dla osób ze strony młodej i młodego. Na stół wjeżdżała wtedy niewielka ilość wódki i zakąski pozostałe po weselu, a resztę przynosili zaproszeni. Wtedy talerze pokrywały się sernikami, makowcami, miodownikami, pierogami nadziewanymi kaszą tatarczaną lub jaglaną, a niekiedy też pierogami z marchwią i makiem. Po 1936 r. jedzono także torty. Gosposie nosiły na talerzach pokrojone kawałki pieczywa i zapraszały do ich brania. Mężczyźni krążyli wśród zebranych i częstowali ich napełnionymi już uprzednio kieliszkami z wódką. Spotkanie poprawinowe trwało około czterech godzin i upływało w atmosferze radości i zadowolenia.

Wilkołaskie wesele – dzień trzeci

Trzeciego dnia odbywał się tak zwany klin. Uczestniczyło w nim mniejsze grono gości i gościń. Zwykle najbliższa rodzina, sąsiedzi oraz osoby, które pomagały w przygotowaniach do wesela. Nazwa klin pochodzi od zwyczaju przerąbania pniaka przez pana młodego. Wybierano zwykle duże i twarde. Ważny był rezultat – jeśli pojawił się sęk, zwiastował syna. Jego brak wskazywał na pojawienie się córki.

Artykuł powstał w oparciu o poniższy post:

"Nie boli, ale doprowadza do dramatycznych konsekwencji zdrowotnych". Pierwszym objawem może być zawał albo udar.