Spis treści
- Wilkołaskie wesela bez miłości?
- Kto drużbował na wilkołaskich weselach?
- Co jedzono na wilkołaskich weselach?
- Wilkołaskie wesele miało dwie części
- Na weselu wilkołaskim było dużo łez
- Tak wyglądało wilkołaskie wesele
- Po wilkołaskim weselu poprawiny… z własnym prowiantem
- Wilkołaskie wesele – dzień trzeci
Wilkołaskie wesela bez miłości?
Pary stające na ślubnym kobiercu jeszcze w latach 30. zeszłego stulecia nie zawsze spotykały się tam z powodów sercowych. Często, żeby nie powiedzieć: zazwyczaj, u wybranka lub wybranki liczyły się przede wszystkim względy finansowe. A o tych najwięcej do powiedzenia mieli rodzice, dlatego najczęściej oni, nie strzały Amora, stali za połączeniem dwóch osób. Normalną praktyką były spotkania przedślubne, w których ustalali ze sobą, jak wysoki będzie posag panny młodej. Z biegiem lat jednak rozum rodziców zaczął ustępować sercu zakochanych, którzy decyzję o włożeniu obrączki na palec podejmowali samodzielnie.
Kto drużbował na wilkołaskich weselach?
Ale zatrzymajmy się na czasach, kiedy decyzja o ślubie zależała głównie od rodziców. Narzeczeni mimo wszystko mieli coś do powiedzenia i mogli wybrać drużbów i druhny. Każde z nich wybierało dwie osoby tej samej płci – przyszły mąż dwóch mężczyzn i przyszła żona dwie kobiety. Niespełna pół miesiąca przed datą ślubu w ich towarzystwie i eleganckich ubraniach odwiedzali rodzinę i znajomych, zapraszając na ślub. W dalsze podróże wyruszano wozem zaprzężonym w parę dorodnych koni, przybranych w kolorowe papierowe wstążki i kokardy. To w połączeniu z szybkim tempem jazdy gwarantowało zwykle wzbudzanie zainteresowania u mijanych osób, co zresztą było intencją narzeczonych.
Co jedzono na wilkołaskich weselach?
Imprezy były dość duże, średnio brało w nich udział 250 osób. Zapraszana była prawie cała wieś. Stąd nie dziwi ogrom potrzebnego jedzenia. Bliskość wesela można było poznać po tym, że rodzice narzeczonych robili świniobicie – przygotowywali zwykle dwie świnie, poza tym zabijali cielę lub jałówkę. Z tego powstały mięsne kompozycje: kiełbasy, szynki, kaszanki, salcesony, wędzone boczki. Nie mogło się też obyć bez alkoholu – na stołach stawiano przynajmniej 50-70 butelek i kilkanaście antałków piwa. W kulinarnych przygotowaniach pomagał zwykle zawodowy masarz, kucharka i sąsiadki. Poza stołami na weselu ważna jest podłoga – regułą było układanie przy domu specjalnej podłogi dla tańczących.
Wilkołaskie wesele miało dwie części
Pierwsza część była krótsza i odbywała się u pana młodego, brali udział goście pana młodego. Byli częstowani zakąskami, wódką i piwem. Akompaniowała im popularna w okolicznych gminach orkiestra dęta, najczęściej pochodząca z Grabiny. Kiedy ta część się kończyła (ok. godz. 11), pan młody w orszaku drużbów, gości i muzyków ruszał do panny młodej. Tempo ich podróży – pieszej lub wozami w zależności od odległości – wyznaczały przygrywane winczyny. U progu domu na spotkanie oblubieńca wychodziła panna młoda, choć ta wersja na przestrzeni czasów się zmieniała. Wcześniej chowała się w gospodarstwie, a pan młody musiał jej szukać. Czasem przed ślubem, gdy panna młoda mieszkała daleko, państwo młodzi symbolicznie myli się w jednej wodzie – najpierw ona, później on. Następnie druhny pomagały ubrać się pannie młodej i wyruszano do kościoła.
Na weselu wilkołaskim było dużo łez
Najbardziej wzruszającą chwilą były tzw. przeprosiny: na ławie zasiadali rodzice naturalni i chrzestni nowożeńców, babki i dziadkowie albo także dalsza rodzina. Przy wtórze bardzo smutnej muzyki młodzi podchodzili do każdej osoby, całowali je z przejęciem w prawą rękę, w zamian dostając znak krzyża na czole. Miało to być podziękowanie za wychowanie, przygotowanie wesela i udzielone błogosławieństwo. Następnie orszak wyruszał do kościoła – na jego końcu szła para, która w niedługim czasie sama zamierzała wziąć ślub. Powracającą z kościoła młodą parę witano przed domem weselnym chlebem i solą i składano jej życzenia.
Tak wyglądało wilkołaskie wesele
Po ślubie był obiad, a po obiedzie były tańce, które zaczynała para młoda. Miała dla siebie tylko jeden utwór, bo później zarówno do młodej, jak i do młodego podchodziły zaproszone osoby. Tańczono przeważnie polki, oberki i walce. Około godziny 21 przerywano taniec i wybijała pora oczepin: młoda para siadała za stołem z ciastami – sernikami, miodownikami, makowcami i kruchymi ciastkami – a także doskonałą wódką, zwykle na miodzie lub na wiśniach. Obok tych smakołyków stał talerz, przeznaczony na datki pieniężne. Z kolei dwie starsze kobiety zdejmowały młodej pannie welon z głowy, nakładając jej czepek. W tym czasie orkiestra grała sentymentalne długie utwory, w tym tradycyjnego „chmielą”. Melodię „chmielą” podchwytywali obecni i cała izba śpiewała. Panna młoda wzruszała się i popłakiwała, czym zarażały się liczne gościnie.
Wtedy przychodził moment składania podarunków: goście i gościnie podchodzili pojedynczo do stołu, kładli na talerz pieniądze, a obok prezenty rzeczowe, wśród których najczęściej była bielizna osobista i pościelowa, naczynia kuchenne, zastawa stołowa. Młoda para powstawała i dziękowała za podarek, młoda całowała kobiety i dziewczęta, a młody całował w rękę starsze kobiety, a pozostałym podawał tylko rękę. Łączna wartość przekazanych prezentów nie pokrywała koszty wesela zaledwie w części.
Po oczepinach panna młoda zdejmowała ślubną suknię i nakładała zwykłą, świąteczną. Młodzi udawali się na miejsce zabaw, gdzie tańce trwały do późnej nocy, czasem aż do rana.
Po wilkołaskim weselu poprawiny… z własnym prowiantem
Poprawiny odbywały się w pierwszą niedzielę po weselu, a udział w nich brali głównie starsi goście i gościnie, bez młodzieży. Zdarzało się, że odbywały się dwie uroczystości – oddzielnie dla osób ze strony młodej i młodego. Na stół wjeżdżała wtedy niewielka ilość wódki i zakąski pozostałe po weselu, a resztę przynosili zaproszeni. Wtedy talerze pokrywały się sernikami, makowcami, miodownikami, pierogami nadziewanymi kaszą tatarczaną lub jaglaną, a niekiedy też pierogami z marchwią i makiem. Po 1936 r. jedzono także torty. Gosposie nosiły na talerzach pokrojone kawałki pieczywa i zapraszały do ich brania. Mężczyźni krążyli wśród zebranych i częstowali ich napełnionymi już uprzednio kieliszkami z wódką. Spotkanie poprawinowe trwało około czterech godzin i upływało w atmosferze radości i zadowolenia.
Wilkołaskie wesele – dzień trzeci
Trzeciego dnia odbywał się tak zwany klin. Uczestniczyło w nim mniejsze grono gości i gościń. Zwykle najbliższa rodzina, sąsiedzi oraz osoby, które pomagały w przygotowaniach do wesela. Nazwa klin pochodzi od zwyczaju przerąbania pniaka przez pana młodego. Wybierano zwykle duże i twarde. Ważny był rezultat – jeśli pojawił się sęk, zwiastował syna. Jego brak wskazywał na pojawienie się córki.
Artykuł powstał w oparciu o poniższy post: