Wszystko, jak to często bywa, zaczęło się przez przypadek: od rozmowy dwóch kobiet. Odbyła się na konferencji pielęgniarskiej w Warszawie i to tam przecięły się drogi Nastii Bendzinskiej, położnej z Ukrainy, i Marianny Charzyńskiej-Guli, pielęgniarki i adiunktki w Państwowej Uczelni Zawodowej im. Stanisława Tarnowskiego w Tarnobrzegu, która wcześniej pracowała na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie.
– Zaczęło się od zwyczajnego-niezwyczajnego spotkania, ale po nim wiedziałam, że muszę coś zrobić – mówi Radiu Eska Lublin pani Marianna. Tak została koordynatorką akcji, która w sztabie gromadzi 10 osób. Razem z nią, tyle że pod względem merytorycznym, nad jej przebiegiem czuwa Grażyna Iwanowicz-Palus, krajowa konsultantka ds. pielęgniarstwa położniczego i ginekologicznego. – Dramat tych sytuacji jest niewyobrażalny. Kobiety ciężarne zbiegają po schodach do piwnicy, bo jest alarm lotniczy, i zaczynają rodzić. Albo są zranione i w ciąży. Nawet nie proszę, żeby państwo to sobie wyobrażali, bo nikt z nas nie jest w stanie tego zrobić. Już przyzwyczailiśmy się do wojny, więc może te dramatyczne obrazy są potrzebne, żeby emocje w nas na nowo odżyły i żebyśmy pomagali – dodaje.
Na ten moment pomoc będzie kierowana do dwóch ukraińskich szpitali położniczych: w Mikołajowie i Zaporiżu. Lista potrzeb jest długa, ale każdy, kto wpłaci przynajmniej 10 zł, w znaczący sposób pomoże odhaczać kolejne punkty. Bo poza drogimi sprzętami potrzebne są np. paczki podkładów połogowych, które kosztują tyle co kawa na wynos albo dwa pączki w Tłusty Czwartek.
– Zbieramy też np. na jednorazowe zestawy jałowe porodowe. Położna w bardzo trudnych warunkach może od razu po to sięgnąć i mieć cały komplet niezbędnych materiałów do odebrania porodu: nożyczki do cięcia pępowiny, kocyk do zawinięcia dziecka itd., a to wszystko kosztuje 45 zł. Niezbędna pomoc dla każdej położnej, nawet pracującej w bardzo trudnych warunkach, a co powiedzieć o położnych, które odbierają dzieciątka w piwnicy – tłumaczy Charzyńska-Gula.
Sprzętem o rekordowo wysokiej cenie na liście zakupów są aparaty do nieinwazyjnego wspomagania oddechu u dziecka, które najtaniej można dostać za 38 tys. zł. Niezbędne w szykowaniu wyposażenia są też lampy ładowalne i generatory prądu, bo położna nie może odbierać porodu po ciemku.
Akcja jest organizowana przy wsparciu Caritas Archidiecezji Lubelskiej. Lista potrzeb dla ciekawych znajduje się TUTAJ, a nr konta dla wszystkich, którzy chcą pomóc dzieciom bezpiecznie przyjść na świat, to 47 1240 1503 1111 0010 4579 4875. Przelewy powinny mieć dopisek „POŁOŻNE-UKRAINA”. Kontaktować się w sprawie zbiórki można z koordynatorką panią Marianną pod nr telefonu: 502 349 859 albo mailowo: [email protected].
Źródło: Kiedy wyją syreny, schodzą rodzić dzieci do piwnicy. Położna z Lublina zainicjowała zbiórkę. Chodzi o bezpieczne porody w Ukrainie