W związku z trudną sytuacją zwołano sesję rady powiatu, gdzie dyrektor przedstawił dokładne problemy lecznicy.
Dyrektor poprosił także o krótkoterminową pożyczkę, drugą w tym roku, co pozwoli szpitalowi przetrwać do końca roku. Pracownicy otrzymają także zaległe pensje.
Z czego wynika dramatyczna sytuacja szpitala? To wyjaśnia dyrektor Michał Jedliński:
Do czerwca wartość straty powiększała się mniej więcej o milion miesięcznie. Zwiększaliśmy przychody po covidzie, staraliśmy się dopracować ten brakujący milion i liczyliśmy również na to, że środki z Narodowego Funduszu Zdrowia, które mają pokryć podwyżkę wynagrodzenia od lipca nas wspomogą. Niestety poziom wykonywania kontraktu przez nasz szpital jest zbyt niski, aby skorzystać ze środków, które tak naprawdę Narodowy Fundusz Zdrowia zwiększył.
Spore koszty generuje między innymi oddział ginekologii położnictwa i neonatologii, który w przyszłym roku czeka przeprowadzka do nowych pomieszczeń:
Oddział nas kosztuje około 3 800 000 złotych rocznie i tak naprawdę do momentu poprawy warunków pracy ciężko będzie uzyskać znacząco większe przychody. Ten oddział powinien zacząć się rozwijać w momencie, kiedy w przyszłym roku przeniesiemy go do nowych pomieszczeń. Damy dostęp do bloku operacyjnego, damy dostęp do anestezjologów i wtedy będzie można w pełni rozwinąć pole operacyjne.
Dyrektor Michał Jedliński przyznaje, że obecnie rentowne są tylko 3 oddziały: anestezjologii i intensywnej terapii, kardiologii i oddział chorób wewnętrznych:
3 oddziały zarobiły nam 2,5 miliona od początku roku, a pozostałe oddziały przyniosły stratę w wysokości 13,5 miliona. Musimy pilnie podjąć bardzo istotne działania restrukturyzacyjne. Te działania restrukturyzacyjne nie zadziały się w 2019 roku i powinniśmy wyciągnąć z tego wnioski. To znaczy wspierać położnictwo i ginekologię. Najmocniej jak się da, ponieważ musimy ją doprowadzić w najbliższych latach do rentowności.
Teraz jednym z głównych celów szpitala jest przywrócenie do rentowności oddziału ginekologii-położnictwa i neonatologii.